Wąwóz Via Mala

Gryzonia słynie z bogatej oferty turystycznej, ale także z faktu, że to tu swój bieg zaczyna rzeka Ren. Jednym z pierwszych dopływów Renu jest rzeka Hinterrhein, której sława związana jest ze zjawiskowym wąwozem Via Mala. Możemy tutaj podziwiać wspaniałą naturę oraz piękno „wnętrza ziemi”. Via Mala znajduje się pomiędzy Thusis a doliną Schams i należy do najpiękniejszych wąwozów w Gryzonii. Via Mala z łaciny oznacza „złą drogę”, co jak można się domyślać, oznaczało drogę bardzo niebezpieczną. Badania naukowe potwierdzają, iż wąwóz ten był uczęszczany przez starożytnych Rzymian w latach 360-408, w celu wyminięcia niespokojnych Germanów. Cześć tej trasy można dziś oglądać ze specjalnej galerii.

Wąwóz ten jest bardzo wąski i niezbyt długi. Natomiast głębokością sięga nawet 300 metrów pomiędzy skałami rzeki Hinterrhein. Szerokość tego wąwozu miejscami nie przekracza jednego metra, co czyni jego zwiedzanie jeszcze ciekawszym. Całość możemy obserwować z góry, ale jeszcze większe wrażenie robi wyprawa do dna wąwozu, prawie do lustra wody. Dotrzeć tam można po 321 schodach, które momentami poprowadzone są w wykutym w skale tunelu. Idąc w dół po drodze zobaczymy stary most z ok. 1739 roku, który niegdyś używany był, jako szlak handlowy północ – południe. Gdy w czasie schodzenia do dna wąwozu spojrzymy do góry zobaczymy nad nami mosty Zillis, które na amatorach górskich wypraw zrobią ogromne wrażenie.

A oto, czego możemy się spodziewać po wycieczce do wnętrza ziemi:

Foto 3 (4)

Foto 5 (5)

Odrestaurowana stacja turystyczna, gdzie możemy zakupić bilety, zjeść drobny posiłek, wypić kawę na galerii, czy też po prostu kupić coś na pamiątkę.

Foto 3 (8)

P1010515

Via Mala w pełnej okazałości.

P1010504

Schody prowadzące do dna wąwozu przez wykuty w skale tunel.

Foto 4

Jeden z mostów, z których można podziwiać wąwóz.

Foto 2 (2)

P1010506

Cześć trasy uczęszczanej przez Rzymian upamiętniona została ich postaciami.

Foto 1 (7)

P1010499

Lustro wody na dnie wąwozu.

P1010542

Huk wody momentami zagłusza wszystko inne dookoła.

Foto 3 (7)

Przestrzeń ścian wąwozu często nie sięga nawet pół metra.

Foto 5 (7)

Na zdjęciu widać tzw. białego znajdę, czyli ogromną skałę wapienną, która na skutek przesunięć tektonicznych w czasie epoki lodowcowej została przetransportowana, aż do ciemnego wąwozu. „Znajda” stał się sercem wąwozu, a w słoneczny dzień można zauważyć na nim cień uśmiechniętej twarzy – tak też wita licznych turystów.

P1010545

Tunele prowadzące do tarasów widokowych.

P1010509

Woda drąży skale, co widać na moim ulubionym zdjęciu.

P1010513

Zabytkowe mosty Zillis przerzucone nad wąwozem.

Zapraszam na tę niezwyklą wyprawę!

Na polowanie!

Wrzesień już za nami a wraz z nim jedno z ważniejszych wydarzeń w roku – czas polowań. Łowiectwo wyciąga z miejsc pracy 5,5 tys. osób i nierzadko staje się zjawiskiem dla niektórych niewygodnym… Dlaczego? Myśliwych nie brakuje w żadnym sektorze. Choć przedsiębiorcy z góry nie planują na ten okres żadnych zleceń, a pracownicy pracują na zmiany, to klienci mają powody do narzekań. Specjalistów, bowiem brakuje. Zdarzają się małe przedsiębiorstwa,  w których na 16 pracowników 6 poluje.

Polowania mają jednak też pozytywny wpływ na gospodarkę. Myśliwi, kupując pozwolenia na polowanie, płacą nawet 697 franków szwajcarskich (ok. 2,4 tys. zł), co oznacza 4 mln franków (ok. 13,7 mln zł) dochodów dla kantonu.

Poza tym, to narodowa tradycja Szwajcarów i nie zapowiada się, aby w najbliższych dziesięcioleciach miała ona ulec jakimkolwiek zmianom. Nie narzekają natomiast amatorzy dziczyzny, która w tym okresie podaje większość miejscowych restauracji. Po okresie polowań, zazwyczaj w marcu można udać się na specjalnie zorganizowane wystawy skór i futer, gdzie każdy może zaopatrzyć się w ciepła czapkę, futro lub po prostu królicza łapkę 😉

DSC01354

Jesień w miejscowości Spluegen, w kantonie Gryzonia, gdzie poluje się najwięcej.

DSC01346

Praktycznie każda miejscowa restauracja serwuje w sezonie potrawy z dziczyzny.

DSC01352

DSC01353

Wszystkim Wam będącym w tym okresie w Szwajcarii polecam gorąco „dziką” kuchnie sezonowa!